poniedziałek, 26 lipca 2010

Soubré, 18.10.2002

Drodzy przyjaciele, mija miesiąc od mojego powrotu na nasza misje w Soubré, do Matki Boskiej Różańcowej.

Jak juz wiecie, kraj został znów nawiedzony przez zło: w dzień po moim powrocie, nocą, rozpoczęły się walki w Abidjanie oraz na północy kraju. Abidjan odnalazł szybko spokój, co do reszty kraju to dopiero wczoraj w nocy doszło do umowy o wstrzymaniu walk. Jeszcze nie wiadomo dokładnie KTO za tym stoi, jeszcze nie jest pewne, czy walki nie rozpoczną się na nowo. Cały kraj żyje nadzieją i modlitwą…

Do Abidjanu doleciałem bez problemu. Na lotnisku oczekiwał Brat Jan i przyjaciel Afrykańczyk bliski współpracownik sprzed lat. Do Soubré dotarliśmy spokojnie powitani entuzjazmem parafian z którymi nie widziałem się kilka miesięcy. To następnej nocy zaczęły się rozruchy… Wśród korespondencji oczekiwał list biskupa sprzed tygodnia nawołujący do wzmożonej modlitwy różańcowej w miesiącu październiku w obliczu rosnącego niepokoju w kraju… Pierwsza podjęta przeze mnie decyzja, po ogłoszeniu godziny policyjnej w całym kraju, to odwołać tygodniowa sesje katechistów, która rozpocząć miała się w nadchodząca niedzielę. Szczęśliwie w niektórych wioskach, i to tych najodleglejszych, działa czasami telefon komórkowy - wiadomość poszła w teren. Z około pięćdziesięciu katechistów którzy zazwyczaj biorą udział w sesji, o odwołaniu spotkania nie dowiedziało się tylko pięciu… Nie chciałem narażać ludzi. Większość z nich to obcokrajowcy z Burkina Faso. Nawet jeżeli maja w porządku wszystkie dokumenty, muszą od pewnego czasu płacić haracz policji… Wprowadzona godzina policyjna uniemożliwiłaby spokojne realizowanie przewidzianego programu, tym bardziej, ze katechiści śpią u parafian.


Jeżeli pokój powróci, sesja odbędzie się w styczniu tyle że nie w mieście, ale gdzieś na wiosce, w jednej z dużych wspólnot. To przede wszystkim miasta są narażone na zamieszki, na walki. Trudno dostępne i mało zaludnione wioski nikogo nie interesują, więc jest tam bezpieczniej.

Poza terenem dotkniętym walkami życie w kraju toczy się normalnym rytmem. Soubré jest oddalone o 350 km od Bouaké centrum wydarzeń, wiec dopiero w ostatnich dniach widmo walk zaczęło zbliżać się do naszego miasta. Jeszcze do ubiegłego tygodnia “wojna” nie przeszkadzała życiu naszego miasta. Tak też i spotkania z rada parafialna już za nami. Podsumowanie okresu wakacji dokonane i program pracy duszpasterskiej na nadchodzący rok ustalony. Katecheza dla dzieci, młodzieży i dorosłych rozpoczęta, choć z trudnościami, bo cześć młodzieży, szczególnie tej mieszkającej na wioskach, dopiero zaczyna zjeżdżać do miasta. Szkoły prywatne funkcjonują normalnie, szkoły państwowe nie wszystkie. Duże liceum w Soubré na 3.000 uczniów jeszcze nie rozpoczęło lekcji – niektórzy profesorowie nie dojechali odcięci od Soubré działaniami wojennymi.

Miesiąc różańcowy w pełni. Parafia podzielona na cztery dzielnice – wspólnoty kościelne – modli się różańcem po domach, a my z nimi. Wspominam pierwsze różańcowe spotkanie. Pierwszego października tuż po zachodzie słońca na podwórku domu jednego z parafian zgromadziło się około czterdziestu osób: młodzieży i dzieci było wiele. Najstarsza z córek, Anna animatorka katechezy dla młodzieży, krzątała się jeszcze chwile przy kuchni przygotowując wieczorny posiłek dla całej rodziny - chyba z dziesięć osób. Nasz gospodarz, Michel, dzieli podwórze wynajmowanego domu z kilkoma innymi, nie katolickimi rodzinami. Nikomu nie przeszkadza nasza modlitwa – są przyzwyczajeni, szanują. W głębi podwórza jakiś bar z napojami, głośno grająca dotąd muzyka przycicha z pierwszymi słowami maryjnej pieśni, ktoś donosi z baru krzesła dla stojących na modlitwie ludzi. Za to zza muru, po sąsiedzku po kilku chwilach ktoś próbuje nas zagłuszyć swym magnetofonem – zapewne jakiś młody protestant “z fantazja” chce pokazać swą dezaprobatę dla modlitwy do “bogini Maryi”. Nie przeszkadza to nam, nie wiem czy ktoś poza mną zwraca na to uwagę. Gdzieś w czasie drugiej dziesiątki w glos naszego “Zdrowaś Maryjo łaskiś pełna…” wplata sie melodyjny śpiew imama nawołującego z pobliskiego meczetu swych braci muzułmanów do wieczornej modlitwy… Chłonę atmosferę rodzinności, atmosferę tego innego, wielokulturowego świata, w którym się nagle odnalazłem po miesiącach w Polsce, atmosferę wspólnej modlitwy. Myślę o tych wspólnotach co “spotykały sie na modlitwie po domach”, cieszę się w duszy moim kapłaństwem… i wspólnie z ludźmi śpiewam Magnificat na zakończenie Różańca. W naszej modlitwie powierzaliśmy Maryi przede wszystkim sprawę pokoju w naszym kraju, ale i wszystkie troski codziennego, konkretnego życia, konkretnego żywego kościała.


Było kilka minut po dziewiętnastej gdy rozchodziliśmy się do domów. Do godziny policyjnej mieliśmy jeszcze niespełna godzinę. Duży różaniec został przekazany następnej rodzinie, która jutro poprowadzi modlitwę w swoim domu. Tak będzie już co dzień, przez cały miesiąc październik, jedynie w środy i piątki różaniec poprzedzał będzie wieczorną mszę święta.

Czas niepostrzeżenie ucieka i mimo niepewności jutra trzeba również posuwać do przodu nasze budowy. Sprawa najważniejsza na dziś to powiększenie kaplicy. Tace specjalne przeznaczone na ten cel zubożały w czasie wakacji, gdyż wiele osób wyjechało na wieś. Ponownie wyznaczyliśmy z Radą parafialną ludzi odpowiedzialnych za zorganizowanie akcji “Rozbudowa kaplicy”. Ofiary zebrane na misje w czasie wakacji w Polsce jedynie w części zostaną użyte na ten cel. Parafianie musza dać swój pieniężny wkład w powiększenie kaplicy, w której co niedzielę się modłą. Jestem dobrej myśli, w trzecia niedziele od mojego powrotu w darach ofiarnych złożono dwadzieścia worków cementu! Pierwsze pustaki są już gotowe. Przeszkadza w pracy ulewny deszcz, który w miesiącu październiku nawiedza nas niemal codziennie i to w przeróżnych porach dnia.

Druga nasza pilna inwestycja jest ogrodzenie szkoły katolickiej oraz dalszej części terenu misji. Na ten cel też otrzymaliśmy częściową pomoc z Krajowego Funduszu Misyjnego z Polski. Chcielibyśmy wykonać pracę jak najszybciej, szczególnie w tej niepewnej sytuacji. Oprócz deszczu są jednak i inne przeszkody, jak np.: kilkudniowy brak paliwa, czy też cementu. Nic nie jest łatwe w kraju częściowo sparaliżowanym wojną. Mimo to prace przy ogrodzeniu też zostały zaczęte.

Cóż jeszcze z nowin? Jakieś problemy personalne w instytucji kanalizacji wodnych blokują doprowadzenie wody do naszej nowo powstającej dzielnicy miasta. Tak mieliśmy nadzieje z bratem Janem, że ten problem będziemy mieli z głowy… Dzięki waszym ofiarom na misje mamy pieniądze na instalacje wody, no ale okazuje się, że to nie wystarczy. Za to wydaje się że z założeniem telefonu pójdzie łatwiej. Później pomyślimy o Internecie. Trzeba będzie dobrze przeliczyć, czy nas na to stać już dziś. A z drugiej strony będąc na urlopie przekonałem się jak jest on przydatny w utrzymywaniu kontaktu z całym światem.

Tak więc życie na misji toczy się już pełnym tokiem. No może jeszcze jedynie wizyty na wioskach pozostają w zawieszeniu. Za dwa – trzy tygodnie deszcze powinny ustąpić, wówczas nasze małe autko, niedostosowane do tutejszych bezdroży, dowiezie nas kilka kilometrów dalej w busz. Czekają już na nas katechumeni trzeciego roku, którym mamy przeprowadzić egzaminy końcowe przed chrztem. Nie będzie nas w mieście trzy, cztery dni w tygodniu. Trzeba nam odwiedzić wszystkie 36 wspólnot do początku grudnia.


Będę kończył na dziś. Proszę o modlitwę w intencji pokoju, abym mógł kontynuować boże dzieło. Gdyby Księża proboszczowie parafii gdzie mogłem głosić Słowo Boże zechcieli przekazać moją prośbę, moje SOS o modlitwę, to kilkanaście tysięcy ludzi mogłoby nas wesprzeć niechby jedna Zdrowaśką! Bóg zapłać za okazane serce w czasie, kiedy byłem wśród was. Za modlitwę, ofiarowanie drobnych cierpień i wyrzeczeń w intencji misji, za ofiary pieniężne. Dziękuję wam wszystkim: moim krewnym, znajomym i bezimiennym ofiarodawcom. To dzięki pomocy każdego z was mogłem dobrze przeżyć i przepracować czas urlopu i wrócić “do siebie”. Pamiętam o was w modlitwie. Postaram sie dawać regularnie znaki życia…


Zostańcie z Bogiem. Niech Maryja Matka Boska Różańcowa wstawia sie za nami wszystkimi.




Drogi ...