Poprzednio opisałem wam organizację diecezji. Myślę, że każdy z podziwem patrzy na sam fakt istnienia "Planu duszpasterskiego", nie mówiąc o jego funkjonowaniu ! Ośmielę się powiedzieć : KATOLICKA DROGA SYNAODALANA W PRAKTYCE ! (...na wiele lat przed watykańskim Synodem o synodalności...). Jasne, że nigdzie nie ma idealnego wypełnienia "założeń", ale dla mnie to w czym uczestniczyłem jako proboszcz w diecezji Koudougou jest wyjątkowym doświadczeniem "żywego, młodego a już przecież tak dojrzałego KOŚCIOŁA" !
Dzisiaj wspomnę o specyficznej organizacji pracy w parafiach. Otóż istnieje niepisane prawo w diecezji: w parafiach gdzie jest więcej niż jeden ksiądz, przydziela się odpowiedzialność za konkretne Sektory konkretnemu kapłanowi. Odbywa się to oczywiście z uszanowaniem roli proboszcza jako odpowiedzialnego za całą parafie: pozostaje on zawsze "ostatnią instancją" w wypadkach nadzwyczajnych.
Pozwólcie że przypomnę. Nasza Parafia w Koudougou obejmuje 19 wspólnot-wiosek. Zgrupowane są one w 5 Sektorów. W sumie to około dwadzieścia tysięcy wiernych. Dochodzi jeszcze element geograficzny - do najdalszej kaplicy mamy prawie 40 kilometrów. Jak prowadzić duszpasterstwo w najbardziej "efektywny" sposób, by sprostać potrzebom tak wielkiej ilości wiernych : ochrzczonych, katechumenów i sympatyzujących ? Otóż system osobistej odpowiedzialności kapłana za konkretne Sektory - wioski sprawdza się doskonale.
Z początkiem roku duszpasterskiego 2018-19 wprowadziłem opisaną praktykę w naszej Parafii. Nowa organizacja "poniekąd zmuszała" moich afrykańskich współbraci do wzięcia odpowiedzialności za wszystkie sprawy w powierzonej im części parafii. Przydzieliłem sobie dwa najdalsze i najbardziej zaniedbane Sektory parafii (Nandiala i Nasoulou - zob. mapkę Parafii). Starszy z wikariuszy miał również dwa Sektory a młodszy - jeden.
Od tego momentu moje życie potoczyło się nowym rytmem - rytmem misjonarzy pionierów Opuszczałem "bazę misyjną" by przez kilka dni żyć "w terenie". W piątek po obiedzie wyjeżdżałem z Koudougou by tu powrócić we wtorek na obiad. W środę robiłem przepierkę, odpoczywałem plewiąc warzywka w mały ogródku czy też majsterkując przy domu, słuchając nowinek. W czwartek urzędowałem w kancelarii parafialnej załatwiając sprawy bieżące i te które przywiozłem z wiosek. W kolejny piątek znów - bez żalu - opuszczałem "konfort miasta" : dom, regularne posiłki, łazienkę z bieżącą wodą, elektryczność, internet, by znów być "wolnym" misjonarzem w drodze !
Jedynie parafianie z "miasta" czyli z Centrum Koudougou niechętnie przyjęli decyzję proboszcza o "pozostawieniu ich w rękach wikariusza" ! Jednakże dobro wiernych oddalonych od "Centrum" było argumentem nie do przebicia ! Zyskali oni możliwość uczestniczenia w Eucharysti nie tylko w niedziele ale równiwż cztery dni w tygodniu, możliwość spowiedzi oraz załatwiania spraw urzędowych z proboszczem na miejscu w ich wioskach. Ja z kolei miałem siły i czas by po prostu z nimi "BYĆ" : odwiedzać nie tylko chorych ale i przejść się na pole, przyglądać się ich codziennemu życiu. Reakcja ludzi była szczodra ! Wierni z Nasoulou na przykład, nie mając odpowiedniego miejsca dla kapłana, w ciągu 3 tygodni wybudowali z własnych środków funkcjonalny domek ! C U D O W N Y C Z A S ! ! !
Poniższe zdjęcia uzupełnią moje pisanie.
PS.
Dla kontrastu ! Nie uwierzycie, bo i mnie trudno było uwierzyć w ten podarunek z nieba dla misjonarza. We wtorki po porannej mszy, śniadaniu i kancelarii ruszałem w drogę powrotną. Po niespełna godzinie jazdy parkowałem Pick-up'a na poboczu głównej drogi w Koudougou obok nowo otwartego Hotelu, o niespełna 400 metrów od naszej misji ! A w tym hotelu jest....: basen ! Za 8 złp masz bilet na cały dzień. Był to mój obowiązkowy przystanek (z przerwą od końca grudnia do początku marca : zimne noce, więc i woda przed południem "dla morsów"). Po godzinie pływania mijało zmęczenie czterodniowym pobytem na wioskach i... chciało się jeść !
Dla kontrastu ... aż trudno uwierzyć !