Wstałem przed
5 rano by o piątej być na terenie misji. Nie mogłem spać do drugiej więc trochę zły na wyrost. Umówiłem się z
parafianami na uprzątanie terenu pod kościół. Mówiłem sobie, że jeśli nikogo
nie będzie do roboty o godzinie, która wyznaczyli - piata rano .... pełna noc....to mnie popamiętają ...!!
Okazało się,
że nie gadali po afrykańsku.... - piąta
to piąta a nie piąta trzydzieści czy szósta!!!
Było ponad dziesięć osób z latarkami zbierających już żwir. Akcja o zorganizowanie której prosiłem w ubiegłym tygodniu. Po pół godzinie było nas około pięćdziesiątki, a na koniec może ze trzysta osób. Mieli pracować z podziałem na grupy. Zrobili wszyscy na raz, do kupy.
Skończyliśmy o siódmej, by mogli iść do swoich codziennych zajęć. Nazbieraliśmy żwiru ze cztery duże wywrotki, oprócz tego kamienie i odzyskany piasek. Żwiru na budowę - fundamenty i słupy pod prowizoryczną kaplicę.
A poza tym, był
i Anioł Pański o szóstej...i pierwszy wschód słońca w Burkina Faso... I ciepła
kawa i herbata do wyboru... Mnóstwo radości, śmiechu i zabawy...
Chyba ich już
lubię...
Trzymamy kciuki za Ojca, i życzymy sukcesów w pracy misyjnej, posługując wśród ludności Burkina Faso.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Grzegorz Śliwiński
z rodziną