wtorek, 25 marca 2014

Brooklyn, parafia Matki Boskiej Pocieszenia. Wrzesień 2013 – luty 2014.... cz.2

Kościół emigrantów w państwie emigrantów. Nie wiem, czy ktoś próbował analizować rolę jaką odegrały poszczególne religie i kościoły w kształtowaniu tego państwa? Czy ktoś opisał wkład kościelnych instytucji w formacje pokoleń amerykańskich obywateli, w większości ludzi oderwanych od ich ojczystych korzeni i przesadzonych do nowej rzeczywistości? Jak rozumieć nieodparte parcie do posiadania własnego kościoła parafialnego przez wszystkie przybywające tu nacje i wyznania? (przypomnę że w tamtej epoce msza była sprawowana wszędzie w języku łacińskim a jedynie  kazania były w językach narodowych). A może właśnie to, iż kościół pomagał im nie zagubić ich tożsamości, ich odrębności, stworzyło niepowtarzalny fenomen „tygla świata”?
Na pierwszej porannej mszy w naszym kościele, w języku polskim, gromadzi się niewiele osób. Ale za to niemal zawsze są reprezentowane przynajmniej trzy, czasami cztery narodowości. Polacy oczywiście rzecz jasna są, jest Meksykanin i kobieta ze „spaniszy” (hiszpańskojęzyczna), jest Amerykanin i czasami jest jeszcze mężczyzna – nie wiem, Koreańczyk albo Wietnamczyk, ...na polskiej mszy. Na angielską, pół godziny po polskiej widać przyjść nie mogą więc są z Polakami.
Tyle nowych doświadczeń, a ile jeszcze do poznania! Trzeba by tutaj pożyć i popracować dużo dłużej by „widzieć jaśniej”. Odjadę z pytaniem: „Jaka przyszłość przed diecezja emigrantów?” „Jak potoczy się rozwój tego nagromadzonego bogactwa doświadczeń kościołów z niemal wszystkich części świata tworzących wspólnotę Katolickiego Kościoła na Brooklynie?”
Jedność wszystkich parafii i kapłanów wokół biskupa jest bezsprzeczna. Organizacja księży pracujących w polskim duszpasterstwie działa sprawnie. Brakowało mi jedynie jakichś znaków więzi pomiędzy poszczególnymi, pobliskimi parafiami. Zapewne wielu rzeczy jeszcze nie poznałem.....   Patrzyłem jako „turysta – stażysta”, będąc w jednej z najmniejszych polskich parafii na Brooklynie, z myślami i planami ciągle na innym kontynencie, z ograniczonymi możliwościami porozumiewania się.
I tak to proszę potraktujcie, jako osobiste refleksje nad kościołem dla mnie „znów innym”, a przecież ciągle tym samym: Chrystusowym, katolickim, kościołem uniwersalnym, który im bardziej odkrywam tym bardziej podziwiam.
 
Wasz „koziołek matołek”.
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz